Zatroskany reporter |
WYDARZENIA - Brzesko |
wtorek, 23 lutego 2016 14:44 |
Niewiele brakło, a gmina Brzesko wystąpiłaby pod koniec ubiegłego roku ze Stowarzyszenia „Kwartet na Przedgórzu”, co w konsekwencji mogłoby doprowadzić do totalnej katastrofy i odejścia w niebyt przynajmniej samego miasta, bo – jak można się dowiedzieć z najnowszej twórczości niejakiego Marka Latasiewicza, wioski mają się dobrze, podczas gdy w stolicy gminy „nie widać żadnej dynamiki rozwoju”. To, co przed rokiem wydawało się niemal nieuchronne, już nie obowiązuje, bo brzescy radni ostatecznie postanowili pozostać w „Kwartecie...” I bardzo dobrze, bo przecież „Kwartet...” odpowiedzialny jest za Lokalną Strategię Rozwoju, a kierownikiem biura w tejże LGD jest nie kto inny jak właśnie ów Marek Latasiewicz, człowiek z brzeskim rodowodem, z którego reporterskich zainteresowań – jak sam mówi – Brzesko nie zniknęło. Mamy więc, jak z tego wynika, człowieka naszemu miastu życzliwego, a w dodatku – co z kolei wynika z innych jego literackich popełnień – reportera zatroskanego naszym losem. Strapionego na tyle, że wśród swoich rozlicznych reportersko-kierowniczych obowiązków znajduje czas, aby choć przez chwilę podumać nad naszą niedolą. Martwił się oto pan reporter, że o ile „zmiany, jakie dokonały się w ostatnich latach na wsiach wchodzących w skład gminy są rzeczywiście imponujące”, to „w samym Brzesku dzieje się jakby mniej”. W swoich dywagacjach zauważa jednak, że miasto przestało się rozwijać dopiero w ostatnich latach. Domyślam się, że zauważalny dla żurnalisty Latasiewicza rozwój Brzeska miał miejsce w latach, kiedy burmistrzem był jego pryncypał, a on sam pełnił funkcję redaktora naczelnego samorządowego miesięcznika. Ja się właściwie nie domyślam, tylko po prostu pamiętam, że jemu się wtedy w Brzesku wszystko podobało za wyjątkiem będących w opozycji do burmistrza radnych. Znamienne, że w dalszej fazie swojego dziennikarskiego rozwoju, czyli od czasu, kiedy zaczął redagować brzeski dodatek do TeMi, ten wnikliwy obserwator zaczął dostrzegać w Brzeski minusy dostrzegając zarazem, że nowi radni będący w opozycji do nowego burmistrza mają rację. Przy okazji zaczął zauważać plusy i walory ościennych gmin, co zapewne pozwoliło mu w rezultacie otrzymać całkiem niezłą synekurę. Apogeum niepokoju o nasze losy nastąpiło u redaktora Latasiewicza na początku bieżącego roku. Najpierw wziął pod lupę tegoroczny budżet. Odetchnął z ulgą, że „widmo bankructwa i komisarycznego zarządu zostało zażegnane”, Wreszcie postawił zatrważającą diagnozę: „Niewątpliwie przyszłość nie napawa optymizmem”. Martwi go nadmierne – jak mniema – zadłużenie gminy, generowanie kosztów związanych z utrzymaniem ukończonych już inwestycji, zarobkowa emigracja młodych mieszkańców gminy, a już najbardziej frustruje go mające rychło nastąpić „otwarcie okazałej hali sportowej, której sens budowy krytykują dziś już niemal wszyscy”, które „frustrację tylko pogłębia”. Skoro pan Latasiewicz martwi się o przyszłość Brzeska, a więc pośrednio także o mój los, czuję się zobowiązany, aby w drodze rewanżu pomartwić się nieco także o niego. Martwi mnie otóż, amnezja, wręcz – obym się mylił – demencja pana reportera. Niechybnie bowiem zapomniał, że zadłużanie gminy rozpoczął jego były pryncypał, którego był ulubieńcem i totumfackim. Uszło też jego wytężonej na ogół uwadze, że generujące koszty inwestycje powstały w ramach kontynuacji polityki poprzedniego burmistrza. Osobiście nic przeciwko owemu zadłużaniu nie mam, bo była to jedyna droga do rozwoju wszystkich gmin w tym kraju, a poza tym sytuacja gminy Brzesko nie jest tak ponura, jak widzi to pan redaktor. Emigracja zarobkowa to też nie jest brzeski „wynalazek”. Zastanawia mnie, czy redaktor Latasiewicz zadał sobie trud, aby sprawdzić, jakie zmiany demograficzne zachodzą w ościennych gminach. Zapewne nie miał czasu, bo ten w całości wykorzystał, aby zatroskać się nad samorządem, który omija „kluczowe problemy (…) koncentrując się na realizacji najłatwiejszych, ale przy tym kosztownych, inwestycji, takich jak budowa kolejnych chodników, dróg, sieci kanalizacyjnej”. Wyobrażam sobie, jak mocno wkurzeni są mieszkańcy Poręby Spytkowskiej o to, że im skanalizowano sołectwo. Albo współpracująca z redaktorem literatka, która od pewnego czasu przemierza codziennie nowy chodnik. Pan redaktor twierdzi, że budowę nowej hali krytykują dziś niemal wszyscy. Tymczasem prawda jest taka, że ci „wszyscy” to zaledwie kilku bywalców forum pewnego społecznościowego portalu. Jestem przekonany, że w – nieważne jak licznym – gronie krytykantów nie ma redaktora Latasiewicza, bo trudno sobie wyobrazić, żeby przeciwko tworzeniu szansy sportowego rozwoju młodzieży występował żurnalista, który – jak sam mówi o sobie – większość swojej dziennikarskiej kariery poświęcił sportowi. Dziennikarz będący przed laty orędownikiem byłego burmistrza, który wybudował generującą koszty krytą pływalnię, do której – wcale nie beztrosko – dopłaca obecna władza. Żalu o to jednak nikt nie ma, bo jest to obiekt, w którym wychowało się wielu utalentowanych pływaków z Wojciechem Wojdakiem na czele. Nowa hala stworzy nowe perspektywy. Jeśli mi pan redaktor nie wierzy, to zapraszam go do liczących trzykrotnie mniej mieszkańców Dobczyc administrujących halą o znacznie większych gabarytach niż ta budowana w Brzesku. Pan Marek Latasiewicz ubolewa też nad faktem, że sołectwa w gminie rozwijają się prężniej niż samo miasto. Przyznam się, że już od kilku lat próbuję zrozumieć, jaki właściwie cel przyświeca panu redaktorowi. Czy działa na rzecz rozwoju sołectw, czy też na ich szkodę? Otóż pan Latasiewicz jest autorem lub współautorem przynajmniej czterech książek, których wydanie współfinansowane było przez Europejski Fundusz na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich. Chodzi o „Tu się wszystko zaczęło”, „Tego Brzesku nigdy nie zapomnę”, „Szczurowa i okolice. Okruchy historii” oraz „Znani i zasłużeni w gminie Borzęcin”. Zastanawia mnie, w jakim stopniu dzięki tym książkom rozwinął się jakikolwiek obszar wiejski leżący na terenie działania „Kwartetu na Przedgórzu”? Wszak książki powstają z papieru, papier z drewna, drewno z drzewa, drzewa najliczniej rosną w lasach, lasy najczęściej leżą na obszarach wiejskich, a więc obszary wiejskie w tym przypadku bardziej straciły niż zyskały. Chyba że pod wpływem lektury tych książek krowy zaczęły dawać więcej mleka, a kury znosić więcej jaj – wtedy rozwój byłby oczywisty, a w przypadku kur nawet namacalny. Zostawmy jednak te dywagacje. Uważam, że dobrze się składa, iż gmina Brzesko pozostała w „Kwartecie na Przedgórzu”, który przecież dofinansowuje przedsięwzięcia realizowane przez gminy do niego należące. Trzeba tylko szybko wykorzystać fakt, że kierownikiem biura w tym stowarzyszeniu jest człowiek, któremu tak bardzo zależy na naszym społecznym szczęściu. Należy słać jeden projekt za drugim i liczyć na jego protekcję. Na pewno nie odmówi pomocy. Ja wtedy zwrócę się o dofinansowanie do Europejskiego Funduszu na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich i napiszę książkę „Marek Latasiewicz, zatroskany reporter zasłużony dla Brzeska”. Niech i ze mnie krowy coś mają. Waldemar Pączek Komentarze (0)Napisz Komentarz |